...szlachetni altruiści, jakimi zawsze byli Germanie, postanowili zanieść im oświaty kaganek, ucywilizować trochę, na ile można ucywilizować podludzi, i nauczyć ich praworządności...

germania-7
Już trzy tysiące lat przed naszą erą, pomiędzy Renem a Wołgą, istniała bardzo rozwinięta germańska cywilizacja. To tutaj, nad Wisłą, wymyślono koło, a nie w żadnej Mezopotamii. Ci Aryjczycy, przybysze z żyznej Skandynawii, byli pionierami uprawy zbóż. To tu a nie nad Nilem zaczęto uprawiać pszenicę. Udomowili słonie leśne, tury, dziki, kaczki i gęsi. Tury zaprzęgli do wozów. Największe prehistoryczne zakłady przemysłowe to germańskie Krzemionki koło Opatowa, gdzie wydobywano krzemień, warzelnia soli w Wieliczce, kopalnia miedzi w Złotej oraz olbrzymie kilkudziesięciohektarowe zakłady tekstylne w Bronocicach. Ci Ariowie a właściwie Hariowie od starogermańskiego słowa hara czyli góra, lub też Gardikanie, jak ich później będą nazywać Grecy, od starogermańskiego słowa gard czyli gród. Hariowie, inaczej Gardikanie, uprawiali len, konopie przemysłowe i narkotyczne, proso, owies, żyto, jęczmień, pszenicę, groch, soczewicę, buraki, topinambury, brukiew, rzepę i kapustę. Oprócz w.w. zwierząt, hodowali również importowane z południa kozy, owce i kury, które przez jakiś dziwny przypadek udało się udomowić podludziom. Już wtedy, pięć tysięcy lat temu, ubierali się w lniane koszule i spodnie lub spódnice oraz wełniane płaszcze. Ich stroje były pięknie haftowane i kolorowe, albowiem znali już farby. Mieszkali w drewnianych domach wzorowanych na stylu zakopiańskim wymyślonym przez Witkacego. Już wtedy, oczywiście, mieli piece i szyby w oknach, rolety, drzwi antywłamaniowe i zamki Gerda. Wynaleźli technologię wytopu brązu i żelaza.
Niestety, podludzie z południa nie uszanowali własności intelektualnej Germanów. Dodajmy, opatentowanej, pierwsze patenty na świecie. Otóż, ciemni podludzie wykradli Hariom tajemnicę obróbki metali. Dlatego, ci szlachetni altruiści, jakimi zawsze byli Germanie, postanowili zanieść im oświaty kaganek, ucywilizować trochę, na ile można ucywilizować podludzi, i nauczyć ich praworządności oraz szacunku dla aryjskiej własności intelektualnej i wyższości kulturowej. Wysłali, więc do Azji swoją armię. Tu znów objawili swoją wyższość cywilizacyjną zakładając wiele miast i udomawiając konie.
Drugą armię posłali do Grecji w celu zniszczenia kultury minojskiej na Krecie i założenia mykeńskiej. Tak też się stało. Ponad to Gardikanie pozakładali miasta w Helladzie, wprowadzili tam swoją organizację terytorialną, opole, przez Greków zniekształconą na polis. Dali im też swoją mitologię oraz germański język, bo południowcy wcześniej tylko chrumkali. Przykładowo, Chaos to zniekształcone przez czarniawych ignorantów Całość, Okeanos – Okołonas, Zeus, Dzieus, Diaus – Dzień. Przynieśli też ze sobą z północy, takie nie znane wcześniej głąbom zdobycze cywilizacji jak amfory baniaste wzorowane na polskich dziewiętnastowiecznych dwojakach, w których żony nosiły mężom obiad na pole, lniane tuniki, bo ta sfołocz do tej pory chodziła w spódniczkach z liści kaktusa, hodowla kóz i uprawa winorośli.
Aryjska armia azjatycka, po podbiciu terenu, na wschód po góry Ałtaj, na południe po dorzecza Amu-Darii i Syr-Darii, wybudowała Mur Chiński. Potem, dwie mniejsze armie skierowane zostały, jedna do Iranu, druga do Indii, by tam zaprowadziły cywilizację. Ciapatym w Iranie dali język, rydwany i religię, z której tamci nic nie zrozumieli. Ich prorok, Zoroaster, tak zniekształcił wiarę germańską, że powstał z tego mitraizm i trzeba go było zlikwidować za szerzenie herezji. Hariowie w Indiach, natomiast, udomowili słonie, nauczyli miejscowych uprawy ryżu, ludzkiego języka, pisma i mitologii. Podobieństwo pomiędzy sanskrytem a językiem niemieckim i innymi językami skandynawskimi jest uderzające:
Śnaty – Śniady
Żivi – Żywy
Dva – Dwa
Dvaja – Dwoje
Tri – Trzy
Czatur – Cztery
Budda – Przebudzony
Bhuriśrava – Bolesław
Brahma – Brama
Agni – Ogień
Dam – Dom
Dhajati – Doić
Mati – Matka
Bratr – Brat
Żani – Żona
Cacera – Córa
Joni – Łono
Rodhati – Rodzić
Jebhati – Kopulować
Bhaga – Bóg
Śivata – Święty
Nabhas – Niebo
Svar – Swaróg
Veda – Wiedza
Znati – Znać
Budżati – Budzić
Asti – Jest
Bhavati – Bywać
Giri – Góra
Vati – Wiać
Dvara – Drzwi
Dadati – Dać
Praszati – Prosić.
Trzecia armia wyruszyła na Egipt. Czciciele kotów po raz pierwszy zobaczyli na oczy pojazdy na kołach i konie, a na nich ludzi strzelających z łuków, broni, której jeszcze nie znali. Sami mieli tylko drewniane pałki i proce. Myśleli, że to armagedon. Tu również Gardikanie, nie wiadomo, dlaczego nazywani przez miejscowych Hyksosami, wnieśli trochę kultury, ale nie na długo, bo niewdzięczni Egipcjanie wygonili ich sto lat później.
Czwarta armia podbiła Azję Mniejszą i Mezopotamię. Słyszeliście może o Hetytach? To oni.
Po zakończeniu podbojów, Germanie, jak zawsze filantropi, aby dożywiać ubogie ludy południa, założyli uprawy bawełny w Szwecji oraz ryżu na wyspach duńskich. Na marginesie, ryż to słowo germańskie, od rezać, czyli ścinać. Oczywiście, podludzie nie docenili gestu. Nie tylko nie podziękowali ładnie, ale też przyszli nad Bałtyk aby wlać Hariom i ukraść im bursztyn.
Rzecz jasna Germanie nie z tych, co dadzą sobie w kaszę dmuchać, pobili najeźdźców w wielkiej bitwie nad rzeką Dołężą w Meklenburgii. Bitwa ta przeszła do ananałów historii i literatury jako wojna trojańska o Helenę, czyli o bursztyn.
Rasa panów nie mogła puścić płazem takiej bezczelności ze strony podludzi. Wysłano na rozwydrzonych niewolników kolejne armie, które przeszły do historii pod nawą Ludów Haratu lub też Baratu, Bharatu.
Po tym zabiegu przez długi czas był spokój i wiadomo było, kto panuje nad światem, niezwyciężone lwy północy, władcy stepów i mórz, ludy Haratu roznoszące Azję na kopytach swoich koni, potomkowie tytanów, bursztynowi ludzie szakale, lud z najciemniejszych otchłani Hadesu, któremu matką była mityczna wężowa potworzyca Echidna, jasnoocy wojownicy-jaszczury w łuskowych zbrojach, mówiący syczącym, szeleszczącym językiem byli bogami dla podludzi. Do czasu. Bezczelność niewdzięcznego plebsu nie zna granic ani umiaru, czasem nawet bogów i panów się nie lęka.
Narodził się taki jeden zwany Dariuszem I Wielkim. Pers, aryjczyk z pochodzenia, ale z mózgiem zlasowanym mądrościami Zoroastry. Obwołał się samozwańczo królem królów wszystkich Hariów i ruszył z wielką armią na niezwyciężonych ludzi północy. Od prawowitego króla królów wszystkich Hariów, rezydującego na Wawelu, zażądał poddania się sobie. Ten go wyśmiał i odpowiedział, że jedyny sposób w jaki Dariusz mógłby go sprowokować do walki, to zagrożenie grobowcom germańskich władców. Dariusz nie umiał ich znaleźć, nie wiedział, że znajdują się w Karpatach. Scytowie, tak ówcześni Grecy nazywali Germanów, przewłóczyli Persów po ukraińskim stepie, nie wydawszy walnej bitwy nie godnemu jej przeciwnikowi, zdziesiątkowali mu wojsko. Pewnego dnia Hariowie pokazali się Persom. O świcie stanęli na odległość strzału z łuku od ich obozu. Pomiędzy dwie armie wbiegł zając, Scytowie nic sobie nie robiąc z bliskości wroga, urządzili sobie zabawę w gonienie zająca, chociaż mogli go po prostu zastrzelić. Dariusz poczuł się tym tak zlekceważony, że z podkulonym ogonem i niedobitkami wojska, uciekł do Persji.
Znów długo był spokój, na krótki czas przerwany przez dwóch Macedończyków z przerostem ambicji, Filipka i Olka, ale Gardikanie szybko przywołali ich do porządku, gdy tylko ci podskoczyli trochę za wysoko, i znowu był spokój.
Wówczas na arenę dziejów wkraczają Rzymianie, potykając się o sznurowadła własnych sandałów. Myślicie, że te głupy podbiłyby taki kawałek świata bez pomocy Germanów? To jesteście w grubym błędzie. Hariom się po prostu nudziło. Lubili sobie powalczyć, a nie bardzo już mieli, z kim, bo jakoś nikt nie chciał im podskakiwać. Dlatego część z nich służyła w armii zwanej rzymską i walczyła z innymi Gardikanami, nazywanymi przez Latynów Germanami, bądź Sarmatami. Ci kretyni, Rzymianie, byli takimi ignorantami, iż myśleli, że jak część wojska jest piesza, część konna, część płynie na statkach, to mają do czynienia z trzema różnymi ludami. O Europejczykach zachodnich mówili: „My ich nazywamy Galami, Brytami, Iberami, a oni się wszyscy uważają za Celtów???!!!” Naprawdę uwierzyliście, że ktoś tak nierozgarnięty mógł coś podbić? Uważacie, że faceci w krótkich spódniczkach mieli jakieś szanse z tymi noszącymi spodnie? Ba, nie jakieś tam spodnie, tylko lniane portki!
Jeśli jesteśmy już przy strojach, to kurduplowaci południowcy, te swoje pióropusze na hełmach, ściągnęli od rosłych pół nocników, gdy zobaczyli, że dzięki nim wydają się jeszcze roślejsi.
Nawet w potyczkach z Brytami i Piktami Romanie nie radzili sobie. Kogo wtedy wołali na pomoc? Sarmatów, Swebów, Anglów, Jutów. Od germańskich Sarmatów pochodzą legendy o królu Arturze, rycerzach okrągłego stołu, zaklętym mieczu, który dla Haryjczyków symbolizował boga wojny, Słońce.
W końcu Gardikanom się najzwyczajniej w świecie znudziło. Nawet Hunowie, czyli Germanie stepowi, nie podkręcali już zabawy. Cóż, każdy sport wychodzi kiedyś z mody. Kiedy Germanie zakończyli zabawę w wojenkę z Rzymem, skończył się Rzym. Chociaż ci z północy nie zaprzestali zabawy z południowcami, potrafili być wobec nich bardzo wredni, robili sobie z nich jajca, np. sprzedawali im ołowiane rury wodociągowe. Jakby Latynowie i bez tego nie byli głupi.
I wszystko byłoby dla Germanów dobrze, i wiecznie rządziliby światem, gdyby nie Słowianie. Wypełzli z bagien Prypeci, w łykowych łapciach, w lnianych koszulinach. Plenni jak króliki, niezniszczalni jak karaluchy, zadeptywali odwiecznie germańską ziemię. Byli jak klęska żywiołowa, jakiej jeszcze nie znał świat … ale poznał. Mnożyli się w nieprawdopodobny wręcz sposób, musieli mieć laboratoria, jakich nie mamy w dwudziestym pierwszym wieku, i się w nich klonować. Byli gorsi od największych demonów, bo gdy nikt jeszcze o nich nie słyszał, nikt ich jeszcze nie widział, to już cesarz bizantyjski, robił przeciwko nim umocnienia. Byli jak szarańcza, która przesłoniła jasne aryjskie niebo. Gardikanie, prawowici mieszkańcy tych ziem, pierzchali przed nimi gdzie pieprz rośnie i raki zimują. Kto nie zdążył uciec ten został zasymilowany, zeslawizowany. Nie wiadomo jak i kiedy to się stało. Nikt nie odnotował w żadnej kronice, tak wiekopomnego wydarzenia jak to, że podludzie podludzi wygnali z matecznika niezwyciężoną rasę panów, nadludzi, herosów. Słowian zauważono dopiero, gdy stanęli z machinami oblężniczymi pod Konstantynopolem, gdy wypowiedzieli wojnę samemu Karolowi Wielkiemu, władcy Franków. W przeciągu dwóch pokoleń zajęli dwie trzecie obszaru Europy. Walczyli jednocześnie na kilku frontach naraz a przecież większość z nich, w tym czasie nie walczyła, tylko pasała bydło i uprawiała rolę. To iluż ich było? Mrowie nieprzeliczone wypluwały bagna Prypeci i Dniepru, jakby się wrota piekieł otworzyły na zgubę rasy panów, od których ich potężni bogowie nagle odwrócili swe oblicza. Ach, cóż zrobili szlachetni potomkowie tytanów, że tak okrutnie haniebny los ich spotkał? Rasa panów wypędzona ze swoich ziem przez podludzi. Podludzie zabrali im wszystko, sama ziemia nie wystarczyła, przywłaszczyli sobie nazwy Wandalów, Wenedów, Lechitów, przejęli aryjski język, ukradli nawet geny, aryjską haplogrupę R1a mają dziś głównie Słowianie. Jak ci biedni Niemcy, Szwedzi, Norwedzy, Duńczycy i Anglicy udowodnią teraz, że to oni są Ludami Haratu?
Dragomira
***
Dopisek:
Adam Smoliński mówi:
Tu jest mapa dla spokojności duszy wszelkich nawracaczy, a zwłaszcza jednego.
germania-8